To było wyzwanie, przedślubnikowy debiut i przez moment, jadąc z zeszytem do domu, bałam się, że nie podołam. Zgodnie z sugestiami miał być w szarym papierze, z kwiatkiem i napisem na okładce, skromny, bez szaleństw, w stonowanych kolorach. Od siebie dodałam tasiemkę-zakładkę i cztery wklejki tworzące rozdziały. Moniś twierdzi, że jest wymarzony. Mam nadzieję, że właścicielka też. I że się przyda podczas załatwiania tysiąca spraw.
A mnie się spodobała ta dłubanina. Chociaż pochłania mnóstwo czasu. Kiedyś się jeszcze pobawię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każde dobre słowo wnosi radość w to, co robię.
Dziękuję.