Wczoraj posłałam w świat prawie dwuipółkilowy karton z prawie stu pięćdziesięcioma kartkami wewnątrz. Po dwóch tygodniach zarywania nocy, picia hektolitrów kawy, niedojadania, niedoczasu i bólu kolan od siedzenia na podłodze wreszcie koniec. Paczka dotarła do adresata. A ja będę Was zarzucać stertami rzeczy, które powstały wcześniej, a których nie miałam kiedy pokazać. A w międzyczasie piec, szyć, piec, pakować, wysyłać, kleić i jeszcze raz szyć. I piec...
A dziś irisfoldingowy prezent. Pierwszy z trzech.
A kartki wielkanocne zacznę chyba robić w styczniu.
ScrapMoc 4.0–Małków 2024
15 minut temu
Przepiękna karteczka!
OdpowiedzUsuńa niemal minimalistyczna, nie? :) dzięki
OdpowiedzUsuńFantastyczny efekt :) kartka cudo!!
OdpowiedzUsuń